wtorek, 15 lutego 2011

Podcast Pihontarium - chory odcinek ale mój odcinek

Dzisiaj nie piszę o innych podcastach bo nadszedł ten radosny moment autopromocji, na który czekałem od dawna.
Jak wiecie nie wypada o sobie mówić zbyt pochlebnie i popadać w samouwielbienie bo to nieskromnie i nieelegancko.
Jednakże leżąc kolejny dzień w łóżku trudno zachować nawet resztki wdzięku.
Nie ma co ze sobą walczyć.
Pihontarium to mój, mój mój, autorski podcast w formie nieco audiobloga.





Ostatnio wśród polskich podcasterów rozbrzmiewają dźwięki dysputy o wyższości literki K nad literką C (możecie zagłosować w ankiecie u góry, po prawej stronie) oraz czy audioblog jest podcastem i odwrotnie.
Są to pytania na które odpowiedzi poszukuje ludzkość od tysięcy lat i nie jestem pewien czy uda się ją nam rozwikłać. Biblia nic o tym nie wspomina więc będzie ciężko.
No, ok. Co w nowym odcinku podcastu Pihontarium.
Tym razem Pihont (czyli ja) opowiada o swojej tajemniczej chorobie.
Wie że może umrzeć ale nadal nadaje.
Podcasterska bratnia dłoń z Czeskiej Republiki stawia mu diagnozę i nakazuje wyruszyć w mroczną odchłań wraz protoskimi maruderami.  Czy wróci w jednym kawałku i czy podzieli się ze słuchaczami odkrytą tam technologią dowiecie się z tego odcinka.
Zapraszam na ten rewelacyjny podcast :)

2 komentarze:

  1. Dobry odcinek. Pihont przez Ciebie czuję się mniejszy niż moje 164 cm w kapeluszu. Jak już Ci napisałem, jak Cię spotkam ucałuję twe owłosione stopy i rzeknę Mistrzu mów mi jeszcze.

    OdpowiedzUsuń